"Tabliczka Quija"
Uwaga: akcja tego dodatku jest jak najbardziej związana ze Strangetown, lecz ma miejsce pięć lat po aktualnych wydarzeniach (Ophelia, Ripp i Johnny mają 22 lata itd.)
-
Bonn, chodź już! - zawołała K.T, spoglądając wyczekująco na
swoją niesamowitą przyjaciółkę. Ta z ociąganiem ruszyła w
kierunku drzwi.
-
A muszę? - jęknęła Bonnie, nerwowo pociągając za czarne
kosmyki. - mam złe przeczucia.
-
Ty zawsze masz złe przeczucia, Bonn. A jakoś nigdy nic się nie
dzieje.- nie była to całkiem prawda. Odkąd u Bonnie pojawiły się
jej moce parapsychiczne - czyli kiedy miały po dwanaście lat -
tylko raz stało się coś złego. Przyciągnęły przez przypadek
coś dziwnego, co chciało je zaatakować, prawie rok temu. Na
szczęście czarnowłosa poradziła sobie ze stworem.
-
Ale teraz to co innego. Naprawdę się boję. Tak jak wtedy, kiedy
przylazł do nas ten... potwór. Pomyliłyśmy zioła, pamiętasz? -
zapytała Bonnie, niespokojnie wodząc spojrzeniem po pokoju. K.T
zawsze zazdrościła swojej koleżance urody. Bonnie miała lśniące
czarne włosy, które krótko obcinała, zielone i błyszczące oczy
i trójkątną twarz z alabastrową cerą bez skazy. K.T była
klasyczną blondynką. Różniły się bardzo. Nie wpływało to
jednak na ich przyjaźń.
-
Bonnie Ellen! Jak śmiesz twierdzić, że sobie nie poradzisz z
tabliczką Quija? - zapytała K.T w udawanym uniesieniu.
-
Nie nazywaj mnie tak. Wiesz, że tego nienawidzę. - jęknęła
Bonnie. - I przecież nie mówiłam, że sobie nie dam rady.
-
No właśnie, Bonn! Wiesz, że ci się uda. Nie masz powodu by nie
próbować! - tryumfowała K.T. Bonnie westchnęła ciężko. Została
zapędzona w kozi róg.
-
W sumie... to dużo osób używa Quija do porozumiewania się ze
zmarłymi... pewnie nic się nie stanie, jeśli przywołamy
odpowiedniego ducha. - powiedziała powoli i wyszła na dwór. -
Właściwie gdzie my idziemy?
-
Muszę odebrać tabliczkę z poczty, potem pójdziemy na cmentarz, bo
Ted zajął dom. - odparła beztrosko K.T. - Jest u nas Kristien.
-
Wzięłaś to z internetu?! - Bonnie załamała ręce. Cmentarz to
też niezbyt miłe miejsce, zwłaszcza, że omal tam nie zginęły. -
To może być przeklęte, jak tamten amulet!
-
Spokojnie, Bonn. Od sprawdzonego sprzedawcy. Stamtąd bierzesz wino
liturgiczne. - wyjaśniła prędko K.T. - co cię martwi, B.?
-
Cmentarz. Boję się, że przywołamy innego ducha, niż nam
chodziło. - wyznała w końcu Bonnie. K.T przyjrzała jej się nagle
poważniejąc.
-
Spokojnie - powtórzyła. - Od trzech lat chadzamy na cmentarz, żebyś
mogła użyć swoich mocy. Za pierwszym razem prawie się posikałaś
ze strachu - zauważyła żartobliwie K.T. Sama zainteresowana
spojrzała na nią z udawanym wyrzutem.
-
Miałam wtedy dwanaście lat! - wykrzyknęła oburzona Bonnie.
-
Teraz mamy po piętnaście, a ty nadal zachowujesz się, jakbyś
potrzebowała pieluch! - dopiekła jej blondynka.
-
Och, zamknij się! Jesteśmy prawie przy poczcie. Idź po tę
tabliczkę! - ponagliła Bonnie.
-
Dobrze, zrzędo! - zawołała K.T i uchyliła się szybko przed
kuksańcem od przyjaciółki.
-
Ja ci dam zrzędę, stara panno z kotem! - wrzasnęła za nią
Bonnie, ale blondynka zniknęła już w budynku z czerwonej cegły.
Na szczęście mgła się nie pojawiła, ale zrobiło się zimno.
Czekając na koleżankę dziewczyna mocno zmarzła.
-
Mam to! - oznajmiła K.T unosząc dłonie w geście zwycięstwa. Coś
grzechotało w torbie blondynki.
-
To chodźmy, chcę mieć to już za sobą. - westchnęła Bonnie i
ruszyły w kierunku cmentarza.
-
Czytałam wcześniej o tym, ale chyba będzie tu instrukcja? Nie wiem
jak dokładnie to działa. - powiedziała niepewnie K.T. Bonnie
wywróciła oczami.
-
Ty jak zwykle nieprzygotowana... No to mamy szczęście, że ja wiem
o tym całkiem sporo. - uspokoiła blondynkę.
-
Więc... jesteśmy! - K.T podeszła do pordzewiałego ogrodzenia na
cmentarzu. - Podsadź mnie, sama nie wejdę.
-
Przytyło się trochę, Kat? - skomentowała złośliwie Bonnie. Po
chwili K.T schodziła z ogrodzenia po drugiej stronie.
-
Dzięki. A teraz ty. I ja nie przytyłam! No, może trochę... -
odparła blondynka, otrzepując się z kurzu i błota z ogrodzenia.
Bonnie w tym czasie przeszła nad ogrodzeniem i zeskoczyła po
drugiej stronie.
-
Kogo przywołujemy? - zapytała znienacka K.T, poprawiając torbę na
ramieniu. Nastolatki kierowały się do małego zagajnika za rzędami
grobów. Ich cienie drgały, walcząc z księżycową poświatą.
Niedawno zrobiło się ciemno - kiedy wyruszały słońce dopiero
zaczęło zachodzić. Gwiazdy znikły, ukryte pod wszechobecnymi
spalinami i kurzem.
-
Ja...- Bonnie nagle zaschło w gardle. Zastanawiała się nad tym
przez całą drogę, i wiedziała. Ale czy to byłoby bezpieczne? -
Chciałabym wezwać Laurel Emory.
-
Od tych Emorych? Siostrę Emily? - dopytywała się K.T.
-
Tak. - odparła cicho czarnowłosa. Przypominała teraz Lady
Ravendancer, z tą swoją czernią i bladością. Tylko oczy miała
inne, zielone, a nie fioletowe. Teraz tak ciemne, że niemal czarne.
-
Okay, rozstawmy to. - zarządziła blondynka, wyjmując tablicę z
torby. Dzięki wskazówkom z instrukcji szybko wszystko znalazło się
na swoim miejscu. Dalej musiały radzić sobie same.
-
Połóż palec na wskaźniku, nic innego nie musisz robić, Kat.
Lepiej ja będę mówić, duchy mnie znają. - zadecydowała Bonnie,
kładąc palec na wskaźniku. Od trzech lat w końcu miewała wizje
przyszłości i porozumiewała się ze zmarłymi. Raz nawet zobaczyła
przeszłość Emily Emory. To chyba oznacza, że jest rozpoznawalna w
zaświatach?
-
Przyjdź do nas, duchu Laurel Emory. Wzywamy cię w pokojowych
zamiarach. Jeśli tu jesteś, przesuń wskaźnik na "Tak".
- poprosiła Bonnie. Po chwili coś poruszyło się pod ich palcami i
przesunęło drewnianą kostkę na tak. K.T pisnęła zaskoczona i
chciała cofnąć rękę, ale szatynka powstrzymała ją. - Nie, Kat.
Nie możesz tego teraz puścić. Zadaj jakieś pytanie, którego
odpowiedź znasz tylko ty.
-
Dobrze... Laurel, ile razy w życiu spotkałam Mrocznego Kosiarza? -
zapytała K.T. Dreszcz przebiegł jej po plecach, kiedy wskazówka
przesunęła się na "3". Bonnie spojrzała pytająco.
-
Prawda - wyszeptała K.T. Zrobiło się straszliwie zimno, więc z
ust dziewczyny wydobył się obłok pary.
-
Po kim odziedziczyłam moje zdolności, przez czyją krew? -
powiedziała Bonnie. Mimo że drżała na całym ciele, jej głos
brzmiał stanowczo.
"Pochodzisz
z krwi Lady Ravendancer, przodkini Bayclaira Treasure. Jedyna
odziedziczyłaś jej talenty."
-
Prawda - szepnęła Bonnie - A teraz... Laurel, mogę tak się do
ciebie zwracać?
"Tak."
-
Więc powiedz nam, kto...- Bonnie znów zaschło w gardle, zawahała
się - kto cię zabił?
Przez
chwilę wskaźnik milczał. Nagle ożył. "Ona. Czerwonowłosa.
Straszna. Klątwa. Krew. Krew. Krew."
-
Jaka klątwa? - ponagliła ją Bonnie, otulając się polarem.
"Klątwa
krwi. Krew. Morderstwo. Nie ci. Krew. Niewinna. Oni. Zemsta.
Pogruchocze kości, zatrzyma serca, zero litości, w chwili odejścia"
-
Mój boże. To ta klątwa? - jęknęła K.T. Laurel odpowiedziała:
"Nie. Nie całkiem."
-
Czy ta klątwa cię zabiła? - kontynuowała Bonnie stanowczo.
"Nie.
Ona. Czerwonowłosa mnie zabiła. Nożem, ale bez krwi."
-
Czemu? - padło pytanie. Bonnie wpadła w trans. Widziała poświatę,
unoszącą się nad tablicą. Poświata obejmowała wskaźnik i
poruszała go.
"Bo
oni zrobili błąd. Krew. Morderstwo. Niewinni, nie ci."
-
Jacy oni? - przynagliła ducha Bonnie. K.T wpatrywała się w tablicę
szeroko otwartymi oczami.
"Nie
wiecie? Moi rodzice."
Bonnie
zachwiała się na swoim miejscu.
"Żegnajcie"
-
Żegnaj, duchu Laurel Emory. Spoczywaj w pokoju. - wyszeptała
czarnowłosa i puściła tablicę. Poświata zniknęła, mróz i
ciemności też. Zastąpiły je ciepło i wszechobecna szarość.
-
Już świta, Bonn! Musimy iść! - spanikowała K.T.
-
Dobrze, ale muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. - westchnęła
Bonnie i wyszła z zagajnika. Prędko odnalazła grobowiec Emorych.
Szary kamień i niemal niewidoczne nazwiska. Szatynka przetarła
płytę nagrobną mokrą szmatką i postawiła na niej świecę. Po
chwili podpaliła knot.
-
Żegnaj, duchu Laurel Emory. Spoczywaj w pokoju. - zakończyła
Bonnie i pobiegła z powrotem do przyjaciółki. Ta spojrzała na nią
pytająco.
-
Teraz możemy iść, Kat.
Świetny blog :) Bardzo podoba mi się to jak piszesz.
OdpowiedzUsuńhttp://sylvari-nadzieja-elionu.blogspot.com/ zapraszam
kiii, jesteśmy dwie ;) - ja (piszę również Jorette Z Cauchemary) oraz szanowna AsiaAsiaJa :P
UsuńW imieniu moim i Smooth dziękuję! :D
OdpowiedzUsuńA na Twój blog wejdę na pewno
Za krótkie :(
OdpowiedzUsuńAle ciekawe... Po co Bonnie ta wiedza? Będzie kolejna część dodatku? (tak, zorientowałem się, że pytam po roku od publikacji)
Qwan
Comments are always, always appreciated.
UsuńKolejny dodatek się pisze... od roku... :P