.

.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Strangetown - dodatek "Oto, jeden telefon może zniszczyć całe życie"


DODATEK









Oto, jak jeden telefon może zniszczyć całe życie



Uwaga:To jest jeszcze smutniejsze niż poprzedni dodatek. Tym bardziej osoby uczuciowe, łatwo padające w smutek lub

po prostu w depresji nie powinny tego czytać. Polecam im w zamian Studniówkę. Czytając ją, będziecie mieli łzy w 

oczach. W pozytywnym sensie.

Uwaga: Wydarzenia opisane w tym dodatku miały miejsce once upon a time, czyli kiedy jakieś... pięć/cztery lata temu.
Od kiedy jeden telefon może zniszczyć całe życie?
Wspomnienia rozmywały się w jej umyśle jak tafla wody trącona stopą. Pamiętała wyraźnie słowa, które były tak wyraźne, że krzywdziły jej umysł, ale brzmiały niczym w innym języku.
"Doszło..."
Jej twarz, opartą na szybie zalewanej strugami deszczu, wykrzywił grymas rozpaczy. Nie, zabroniła sobie surowo. Nie myśl o tym, przerwała dalszą część wspomnienia. Nie dopuszczała do siebie myśli, że...
To raniło ją w sposób głębszy niż każdy nóż. Mimo iż patrzyła przez szkło na ogromne miasto, szare i zatopione, z monstrualnymi wieżowcami znikającymi pośród chmur, widziała coś innego.
Sterylnie czyste korytarze, ciągnące się w nieskończoność. Okropny zapach leków, choroby, śmierci i beznadziei. Pokój z liczbą "7". Czytała, że w Shang Simla uważa się ją za widmową. Łóżko szpitalne - metal i biała, sztuczna pościel. I... wychudła postać, wyblakłe nitki włosów, kości widoczne pod skórą, szara szpitalna koszula nocna. Widmo, którego chrapliwy oddech nie zagłuszał pikania maszyn, kropli płynących przez tysiące aparatów.
"Doszło do..."
Zaklęła paskudnie, odrywając wzrok od szyby. Zamarła w bezruchu. Oczy skierowała ku ramce nad łóżkiem. Tkwiło w niej zdjęcie, którego nie widziała. Znów myślami była gdzie indziej.
Ohh I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you
Rok temu. Wydarzenia wspominane przez nią miały miejsce rok temu, prawie równo. Stała i patrzyła. Wtedy, tam, nie było szansy, by jeden telefon zniszczył jej życie. Rozległa, lecz przytulna garderoba. Znajomy zapach pudru, tuszu do rzęs, drogich perfum i kremów do pielęgnacji cery. Dwie pary drzwi - za kulisy i do holu - duże, z ciemnego drewna. Wszędzie lustra, wieszaki, fryzjerki i wizażystki. I... gwiazdy wieczoru, piękne i lśniące niczym ich imienniczki na nieboskłonie. Legendy świata mody, odziane w najnowsze kreacje najlepszych projektantów, szeptały między sobą, ale pewny ton ich głosów nie zawsze ukrywał zdenerwowanie, miały przecież jeszcze trochę czasu.
Some days I feel broke inside but I won't admit
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss
And it's so hard to say goodbye
When it comes to these rules, yeaah.
Jaka była wściekła. Stała na zewnątrz długo, zbyt długo.  W końcu wróciła do domu, wściekła i zapomniana. Znowu. Nie mogła... nie potrafiła... nie chciała... przestać. Wierzyła... liczyła... miała nadzieję... że następnym razem zostanie zauważona. Będzie mogła, cóż, sama nie wiedziała co. Spędzą razem chwilę? Jej wsparcie zostanie docenione?
"Doszło do z..."
Opadła bezsilnie na podłogę. Zacisnęła boleśnie powieki, słono-gorzkie łzy płynęły po jej policzkach. Huknął piorun, na chwilę rozświetlając mroczny pokój.
Would you tell me I was wrong?
Would you help me understand?
Are you looking down upon me?
Are you proud of who I am?
Powiedziałabyś mi, że się mylę? Powiedziałabyś mi, dlaczego tak jest? - pomyślała w duchu.  Nie wiedziała. Nie znała jej. Zacisnęła dłonie w pięści. Ból odciągał ją od wszystkiego, więc wbiła paznokcie w skórę z całej siły. Z małych ranek w kształcie półksiężyców wypłynęło kilka kropel krwi. Ocierając policzki, zmieszała je ze łzami.
"Doszło do zgonu..."
Rozejrzała się desperacko po pokoju, byle skupić uwagę na czymś innym. Ale to tak, jakby powiedziała sobie "Nie myśl o tym za wszelką cenę". Oczywiście, nie potrafiła. Jakby jej myśli przyciągał magnes w kształcie ostrej szpili.
Usłyszała kroki na schodach, głośny tupot - ktoś biegł, przeskakując po dwa stopnie. Po chwili zmieniły się - przybrały na sile, ale miały inny rytm. Znajomy. Niemal rozryczała się ponownie. Drzwi otwarły się z hukiem. Kolejne kroki, jakby ich nadawca starał się przebić przez podłogę. Wstała.
There's nothing I wouldn't do
To have just one more chance
To look into your eyes
And see you looking back
Wpadł do jej pokoju, ale zatrzymał się na przejściu. Miał czerwone oczy, jak ona. Mięśnie spięte, cały drżał.
- J... - wychrypiał. Odetchnął głęboko, widziała, że płacze. Nie było go cały dzień, ale musiał się dowiedzieć. - Mama...
- Wiem. - odparła martwym, chropawym głosem.
- I... - zaczął mówić dalej. Przerwał. Spiął się jeszcze bardziej, oderwał dłonie od framugi i z całej siły walnął pięścią o ścianę, aż posypał się tynk. Przeszedł ją zimny dreszcz. I co? Co mogło... jeszcze się stać? Jej serce dudniło niczym podłączone do supermocnych głośników Jase'a.
"Doszło do zgonu R..."
- I...tata... - Oboje oddychali spazmatycznie. - Oni wszyscy... nie...
"Doszło do zgonu Rose..."
"Doszło do zgonu Rosemarie..."
"Doszło do zgonu Rosemarie Jenson."
Jej krzyk przeszył powietrze. Obróciła się i złapała błyszczącą ramkę. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, kiedy rzuciła nią o ścianę naprzeciwko. I kolejny. I następny.
Ostatnia była ramka nad łóżkiem. Dziewczyna uciekła w pełen rozpaczy uścisk brata, czując kolejne łzy na policzkach. Rodzeństwo podwójnie osierocone jednego dnia.
If I had just one more day
I would tell you how much that I've missed you
Since you've been away
Ooh, it's dangerous
It's so out of line
To try and turn back time
Kawałek papieru - zdjęcie młodej kobiety o pięknym uśmiechu stojącej w parku, z gaworzącą dziewczynką na rękach, i mężczyzną o roziskrzonym spojrzeniu,  z małym chłopcem siedzącym mu na ramionach - opadł na podłogę wśród szklanych odłamków i resztek straconej nadziei.
Oto, jak jeden telefon potrafi zniszczyć całe życie. Kilka słów.

Doszło do zgonu Rosemarie Jenson.
Mama... i... tata.


- Mamy siebie - szepnęła przez łzy.

__________________________________________
Od autorki (tej od głupiego nicku):
Napisałam go zupełnie sama i to w JEDEN DZIEŃ!!! I byłam na granicy płaczu jakieś dwadzieścia razy :'( Ale wypłakałam się pół roku temu, kiedy wymyślałam okoliczności śmierci Jensonów.
Krótki, wiem. Smutny, wiem. Niejasny, wiem. To wszystko specjalnie. Nawet to pierwsze. ( Kto chciałby czytać 5-stronowy opis uczuć? Skończyłyby mi się wyrażenia pod koniec trzeciej!)
Piosenka to Hurt Christiny Aguilery. Ostatnio jakoś się do niej przekonałam. Cóż... chciałam użyć jeszcze I Know Irmy, ale nie miałam jak. To nic, pojawi się w innym.
Wasza  Smooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooothie :3
PS. Nie, to nie jest kolejny odcinek brazylijskiej telenoweli, M. Nie nazywaj tak Strangetown. Nie wiesz, co to prawdziwy kicz, dopóki nie przeczytasz Pamiętników Wampirów. Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobały. Zatrzymałam się chyba na tomie po tym pt. Fantom. Albo kolejnym. Czy tylko ja uwielbiam lisołaki? <3 No... Bardziej jego niż ją, ale gadam od rzeczy :(


3 komentarze:

  1. Witam.
    W związku z ostatnimi zmianami na Rejestrze blogów podkategoria fantasy została podzielona na pięć podgatunków (dark, heroic, high, low, urban). Proszę o wybranie jednego z podgatunków i poinformowanie mnie o tym pod postami znajdującymi się na stronie głównej lub w zakładce „pytania i prośby”. W razie wątpliwości szczegółowe informacje na temat podgatunków można znaleźć TUTAJ.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja tak sobie czekam na rozdział, i czekam... :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Umiejętnie napisane. Respekt.

    OdpowiedzUsuń