.

.

piątek, 22 sierpnia 2014

Strangetown - rozdział siedemnasty "Impreza u Drozdowów" (wydanie rocznicowe)

Strangetown - rozdział siedemnasty

Impreza u Drozdowów

Uwaga: trochę przekleństw (jak zwykle), podtekstów seksualnych (również jak zwykle), dyskryminacja idiotów (jak obok), ponadto soczek nektar porzeczkowy z dedykacją, jedno zerwanie, nieudana gadka na podryw oraz ta irytująca piosenka Eleny w tle...

Dom Drozdowów był jednym z najbogaciej urządzonych budynków w całym Strangetown. Górował nad Paradise Place niczym ratusz nad Centrum.
Tego zimowego wieczoru Crispin urządzał imprezę. Taką... z przytupem. Utrzymywał, iż będzie ona lepza od urodzin Zoe, ale nikt w to nie wierzył. Zaprosił większoć osób ze swojej klasy oraz kilka z równoległej, między innymi Megan (chciał dopisać do listy gości także Andy'ego i Tannera, ale jescze nie wytrzeźwieli). Leenie odmówiła przyjścia, jednak została zaciągnięta siłą przez brata, który z kolei pojawił się tylko dla tańca z Melly. Ripp głośno oświadczył, że nie ma z kim iść, a Zoe była do tego stopnia zdesperowana, że zgodziła się pójść z nim (nie śmiała proponować tego Tankowi, a w końcu jak Grunt, to Grunt). Giselle skwitowała to prychnięciem. Ophelia chciała odmówić przyjścia, jednak Jenny siłą wypchnęła ją z domu, mówiąc, iż potrzebuje rozrywki. Na nic zdały się arumenty, iż studniówka była trzy dni temu. Sally i Stella zaciągnęły Zayna, a Bill zaprosił Lisabeth (nie mógłby opuścić okazji do obściskiwania się z nią na oczach wszystkich).
Nie licząc Samanthy Yokel, Kristen oraz Melly pojawili się pierwsi. Dziewczyna podziwiała wystrój domu, a chłopak był nękany przez Crispina, który co pięć minut pytał, czy przyjdzie Leenie.
 - Tak, do cholery! - krzyknął, zapytany o to po raz dziesiąty.
Crispina widocznie ucieszyła odpowiedź, gdyż oddalił się w kierkunku salonu z głupim uśmieszkiem na twarzy.
Następnymi gośćmi byli Susan, Ian, Stella i Carterowie, a następnie Danielle, Bill, Lisabeth, Megan oraz Sean.
 - Niezła chata - powiedziała z uznaniem ta pierwsza. Przykucnęła, gdy podbiegły do niej trzy psy i zaczęły ją obwąchiwać.
 - O, masz psy! - niezwykle przytomnie zauważył Bill.
 - No mam - wzruszył ramionami Crispin. - Wabią się...
Ale przerwało mu wejście następnych gości.

***

Kiedy zebrała się już cała grupa, psy Drozdowów poczuły się odpowiedzialne za to, by goście zbytnio się nie rozleźli. Jeden nakrył nawet Susan i Iana za regałem z książkami.
 - Ktoś chce coś do picia? - rzucił Crispin, podchodząc do barku.
 - A co jest? - zaciekawiła się Susan.
 - Hmm... - chłopak przyjrzał się zawartości szafki. - Mam colę, wodę i sok porzeczkowy.
 - Nie masz żadnego alkoholu? - Zayn złożył usta w podkówkę.
 - Nie. Ale ten sok jest specjalnie dla Melly! - Crispin wyciągnął karton i pokazał go gościom.
 - Nektar z czarnych porzeczek "Melly" - przeczytał Kristen. - Dajcie szklanki, wzniesiemy toast.
 - Sokiem porzeczkowym? - Samantha uniosła brwi.
 - Szampana brak.
Crispin podał wszystkim szklanki oraz nalał im napoju. Kiedy w końcu napełnił swoje naczynie, Ophelia wstała.
 - Chciałabym wznieść toast za naszą maturę i studia.
 - Tak, żeby Zayn nie zdał - wtrąciła Sally.
 - I vice versa, siostrzyczko - wyszczerzył zęby chłopak.
 - A ja chcę wypić zdrowie adresatki napoju - Kristen mrugnął do Melly, która zarumieniła się lekko.
 - Hej! - Ripp przekrzyczał coraz głośniejsze propozycje toastów. - Halo, chcę coś powiedzieć!
Kiedy grupa jako tako uciszyła się, chłopak zaczął:
 - Chciałbym wypić za nas wszystkich. Wiecie, ogólnie. Za to, żeby nam się poszczęściło w życiu, cokolwiek będziemy robić. Za nasze marzenia. I żeby oboje Carterowie zdali maturę.
 - Za nas! I za Carterów! - zawołali imprezowicze, po czym wypili ze swoich szklanek.
 - Za marzenia! - dodały w tym samym czasie siostry Yokel.
 - Za studia w Veronaville! - krzyknęły Ophelia i Leenie.
 - Za to, żeby nigdy nie dorosnąć! - dorzucili Lisabeth, Stella oraz Kristen.
 - I za ciebie, Rippie Gruncie - szepnęła Zoe, wznosząc do góry swoją szklankę. - Potknij ty się kiedyś o czyjąś sławę.

***

W pokoju słychać było niezły harmider. Zayn i Stella właśnie wychodzili gdzieś... gdzieś. Chłopak prawie potknął się o Crispina, który uczestniczył w partyjce rozbieranego pokera (był w tym mistrzem, nadal miał na sobie ciuchy). Gospodarz miał znudzoną minę.
- Czemu nie weźmiesz sobie jakiejś dziewczyny? - zapytał go Zayn. - Trochę byś się... ożywił?
- A niby którą? - prychnął Crispin z niedowierzaniem.
- Sally. Danielle. Amy lub Cindy. - wzruszył ramionami chłopak. - Na co ci ten celibat?
Cris rozejrzał się po twarzach dziewczyn. Kilka z nich, rzucało mu ukradkowe spojrzenia. Niewiele osób wierzyło, że mu się nie podobają. Szczerze, wkurzało go to i irytowało.
- Ja... ja po prostu nie widzę ich twarzy, stary. - westchnął z krzywym uśmiechem.
Carter spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Potrzebujesz wizyty u okulisty? - zmartwił się. Jego kumpel rzeczywiście ostatnio jakby słabiej widział, musiał siedzieć bliżej tablicy, ale żeby aż tak?
Crispin jęknął głucho.
- Nie zwracają mojej uwagi. - poprawił się. Zayn pokiwał głową. Nic nie zrozumiał.

***

 - Hej, zagrajmy w prawdę! - zawołał Johnny. - Możemy kręcić butelką, żeby wytypować osobę.
 - Miałeś na myśli ofiarę - sarknęła Megan. - Okej. Ja pierwsza.
Usiedli w kole. Dziewczyna zakręciła butelką z rozmachem. Korek wskazał Danielle.
 - Prawda czy wyzwanie?
 - Ech... prawda.
 - Hej, jak myślicie? - Megan odezwała się do "publiczności" z głupim uśmieszkiem na ustach. - Walnąć klasyka w stylu "W kim się kochasz?"?
 - Miej litość! - jęknęła Danielle.
 - No dobra. To w takim razie... hmm. Gdybyś mogła pocałować któregokolwiek z chłopaków tu obecnych, kogo byś wybrała?
Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
 - Seana.
Megan prychnęła.
 - Twoja kolej - po czym odwróciła się, urażona.
 - Hej, Meggy! Żartowałam!
 - Właśnie podważyłaś zasady gry w prawdę - mruknęła Zoe.
Butelka zawirowała, a jej korek wycelował w pustą przestrzeń pomiędzy Sally a Ianem. Danielle popchnęła ją trochę palcem i teraz nieomylnie wskazywał tę pierwszą.
 - Kurcze - westchnęła dziewczyna. - No dobra. Niech będzie wyzwanie.
 - Pocałuj Iana! - zawołała radośnie Dani.
 - CO?! - krzyknęły obie, Sally oraz Susan.
 - On ma dziewczynę! - zawołała ta pierwsza w przerażeniu.
 - Ja jestem jego dziewczyną! - dodała ostro druga.
 - Trudno - Danielle wzruszyła ramionami. - Takie jest życie.
 - Jak to zrobisz, nie odzywam się do was obu przez tydzień - ostrzegła Susan.
Sally prychnęła, ale posłusznie cmoknęła chłopaka. W policzek.
 - Rozwaliłaś system - uznał Ripp.
Po chwili następną ofiarą butelki był Zayn; dziewczyna chyba trochę kantowała.
 - Och, braciszku - posłała mu okropny uśmiech - co za niespodzianka. Pytanie czy wyzwanie?
 - Pytanie - jęknął chłopak. - Nie w smak mi zepsucie bliskich kontaktów z Susan.
Grupa wstrzymała oddech.
 - Nurtuje mnie, jaki zapadł werdykt, wtedy, na wycieczce.
 - Co?
Sally westchnęła.
 - Jeansy i lody? Sklep z ciuchami?
Stella chyba już zaczęła podejrzewać, co się święci.
 - Oooo nie - zaprotestowała kategorycznie. - Sally, nawet się nie waż. Zayn...
 - A! - chłopak najwyraźniej doznał olśnienia. - To wtedy, kiedy Stella zaproponowała, że zrobi mi loda, jak kupię jej jeansy!
Grupa zawyła. Sama Stella zaczerwieniła się po uszy, prawie jak Lara.
 - I zrobiła? - spytała Sally, bawiąc się coraz lepiej.
 - Tak, na studniówce! - oświadczył triumfalnie Zayn.
Teraz wszyscy zamarli.
 - Że co? - wydusiła Samantha.
 - Wow, Stella, szacun - dodał z uznaniem Bill. Mrugnął do niej, co nie uszło uwadze Lisabeth.
 - Zayn, kręcisz - poinformowała go siostra.
 - Odstępuję Stelli. Nie mam pomysłu na pytania, a wyzwania stały się oklepane.
 - Było jak dotąd jedno.
 - Ale to najmniej oryginalne!
Tymczasem wciąż zarumieniona Stella zakręciła butelką. Wypadło na Crispina.
 - Wybierz wyzwanie - szepnął mu do ucha Bill. - Wszyscy wiedzą, że tego chcesz.
 - Nawet się nie waż - zastrzegła Leenie. - Bo wyskoczę przez okno.
 - Spoko, jesteśmy na parterze.
 - Wybieraj wreszcie! - zniecierpliwiła się Stella.
 - Nie będę zbierać Leenie z chodnika, więc... pytanie.
 - Okej - dziewczyna rozejrzała się po zebranych. - I nie, nie zrobię wam tej przyjemności. Ani jemu.
 - Ej, no weź! - zawołał Ian.
 - Nie. Cris, prowadzisz pamiętnik?
Męska część towarzystwa zawyła.
 - Padło ci na mózg? - chwila przerwy. - No dobra...
Wszyscy zaczęli ryczeć ze śmiechu.
 - No co? - Ripp stanął w obronie kolegi. - Ja na przykład prowadzę.
 - To nie ty odpowiadasz - powiedział Bill. - Nie musisz się poniżać.
 - No wiesz, to gra w prawdę, staram się być szczery. Hej, kto jest za tym, by za odwagę przyznać Crispinowi przywilej wybrania następnej osoby?
Chłopak wyszczerzył zęby.
 - Leenie!
 - Skąd wiedziałem... - westchnął Kristen.
 - Pytanie - jęknęła dziewczyna.
 - Umówisz się ze mną? - spytał słodkim tonem Crispin.
Ian zagwizdał.
 - Z grubej rury, stary!
Leenie spojrzała na niego jak na niedorozwinięte umysłowo dziecko.
 - Nie.
 - A jak ładnie poproszę?
 - Nie!!! - sięgnęła ku butelce.
Korek wskazał Ophelię.
 - Wyzwanie - rzekła, uprzedzając pytanie.
 - Eeee... wymyśl jakiś wiersz na poczekaniu?
 - Hmm - dziewczyna zastanowiła się. - Lubię tę szuję/za to, co czuję/mimo że w myślach podkowy kuję/na powierzchni basenu się utrzymuję. Tadam.
Leenie zaakceptowała to uniesieniem brwi.
Następny wypadł Mikey.
 - Wyzwanie, tylko proszę, nic kontrowersyjnego.
 - Spoko. Wymyśl haiku o mnie.
 - Co?
 - Haiku. Układ sylab 7-5-7.
 - No dobra. Eee...
Ma dziwne imię
I chłopaka-kosmitę
Lubi krakersy
 - To było takie kreatywne - parsknęła Zoe. Za chwilę jednak mina jej zrzedła, gdy ujrzała wycelowany w nią korek butelki.
 - Ups - skomentował Mikey. - Pytanie czy wyzwanie?
 - Pytanie.
 - A więc...
Publiczność nie dała mu jednak czasu do zastanowienia.
 - Kogo kochasz? - spytała Lisabeth.
 - Do kogo szlochasz? - dodał Sean.
 - I o kim śnisz? - dorzuciła Giselle.
 - Nawet, gdy nie śpisz? - uzupełniła Amy.
 - Eeeem... no... obecnie nie mam obiektu westchnień...
 - To ma być gra w prawdę, Rainy - rzucił Bill ironicznie. - Przecież wszyscy wiedzą, że od kilku lat pałasz do mnie skrytą miłością!
Ripp, który do tej pory gapił się w przestrzeń z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy, drgnął z zaskoczeniem.
 - To ona nie buja się w Tanku?
Zoe potraktowała go pełną mocą swojego morderczego spojrzenia, wyglądając jakby zamierzała w najbliższym czasie zacisnąć dłonie na jego szyi.
 - Och, całe moje życie w błędzie! - wyjęczał Bill. Przerwał, kiedy w oko dźgnął go czubek butelki. - Ja?!
 - Tak, ty, pacanie. Prawda czy wyzwanie?
 - Eeeem...no... pomyślmy...
 - Nie mamy tygodnia, matriksie.
 - Prawda - odparł z wahaniem Bill. Pytanie padło błyskawicznie.
 - Ile razy zdradzałeś Lisę?
Chłopak zbladł.
 - A czy to ważne? - powiedział, strzelając wzrokiem na boki.
 - Bill? O nie... GADAJ! - wtrąciła się Lisa. - To BARDZO ważne!
 - No... włączając Jodie czy nie? - zapytał, cały spięty.
Zoe obdarzyła go swoim najmilszym uśmiechem i spojrzeniem tak pełnym jadu, że uśmierciłoby słonia.
 - Wszystkie dziewczyny.
 - No to... tak z... muszę? - jęknął ponownie. Bał się spojrzeć w stronę Lisabeth, której nerwowo drgał policzek.
 - Mów! - wrzasnęła cała grupa.
 - Tak... mniej więcej, bo już nie pamiętam... około trzynaście razy?
 - Słucham? - wyszeptała dziewczyna ledwo dosłyszalnie. Jej głos skakał jak na trampolinie. - Nie usłyszałam...
 - Około trzynaście razy... - powtórzył chłopak, ocierając nerwowo czoło. Lisabeth bez słowa zerwała się z miejsca i pobiegła w głąb domu.
 - Lisa! -zawołał za nią Bill. Podbiegł do drzwi i krzyknął za nią ponownie. - Lisa! Kochanie, wracaj!
Słychać było oddalające się szlochanie. Bill wzruszył przepraszająco ramionami i puścił się sprintem za dziewczyną.
Zapadło milczenie, przerywane cichymi rozmowami.
 - Biedny Bill. Będzie załamany, jeśli mu nie wybaczy... - powiedział w zamyśleniu Crispin.
 - Bill jest biedny? Pomyśl o Lisie! - fuknęła na niego Leenie.
 - My wszyscy wiedzieliśmy o tym, że Bill nie ogranicza się do Lisabeth, to ona nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
 - To powinien zacząć się ograniczać? Bo inaczej co mu na niej zależy!
 - Przecież to jasne, że on ją kocha - Crispin spojrzał na nią z niedowierzaniem - tylko się upewnia, że nie popełnił błędu.
 - Jakoś mnie tym nie przekonałeś - powiedziała z przekąsem.
 - A teraz najważniejsze pytanie - chłopak zmienił temat, szczerząc zęby w uśmiechu.
 - Hę? - Leenie uniosła brwi.
 - Umówiiiiisz się ze mną? - zapytał, otwierając szerzej oczy. Leenie jęknęła głucho.
 - Odwal się ode mnie, Drozdow!
 - To jak? Umówisz się?
 - Spadaj!
 - Czyli tak!
 - NIE!!!
Chwila ciszy.
 - Czemu? - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem i zrobił smutną minę.
 - Bo...bo... och! Jesteś idiotą!
 - Ale przystojnym. I zabawnym, przyznaj.
 - Ale idiotą!
 - Czemu? - spytał ponownie.
 - Mówiłam - dziewczyna założyła ręce na piersi, poirytowana
 - Ale czemu jestem idiotą?! - wykrzyknął zrozpaczony, zwracając uwagę reszty szepczącej grupy.
 - Nie mam pojęcia. Pewnie geny. Nie masz na to wpływu, bo nie mieści mi się w głowie, żebyś był taki głupi celowo - odparła obojętnie.
 - Czyli jestem idiotą, bo... jestem idiotą...? Znaczy się, niezbyt inteligentny?
 - To mało powiedziane - mruknęła Leenie.
 - Ale jak mam pokazać, że jestem inteligentny? - prychnął. - Chyba nie każesz mi się... uczyć?
 - To, że nie chcę się z tobą umówić, nie znaczy, że jestem okrutna.
 - A jakbym się nie chciał z tobą umówić, tylko spotkać? - zapytał z nadzieją.
 - Przecież to to samo!
 - Ale jeszcze z... Kristenem i Melly? Oni z chęcią pójdą!
 - Co?! - pisnęła przerażona dziewczyna.
Kristen spojrzał zdumiony na Crisa. Ścierała się w nim chęć rozzłoszczenia siostry i randki z Melly oraz niechęć do Drozdowa. Wyszczerzył zęby.
 - Ja chętnie! - zawołał. - Melly?
Dziewczyna pokiwała głową.
 - To jesteśmy umówieni! - ucieszył się Crispin.

***

Do pokoju, w którym ukryła się Lisabeth, Billa doprowadził spazmatyczny szloch. Dziewczyna klęczała na podłodze w bibliotece, przy regale z powieściami historycznymi. Nastolatek pomyślał, że nie jest to zbyt dobra wróżba.
 - Lisabeth?
Nie miał doświadczenia w takich sytuacjach. Walczyła w nim chęć podejścia i przytulenia jej oraz odruch ucieknięcia jak najdalej, by poczekać, aż problem sam się rozwiąże.
 - Wal się - spod burzy jasnych włosów dobiegła go urywana odpowiedź.
 - Kochanie, ja...
 - Spieprzaj! Chcę zostać sama.
 - Lisa...
 - Kurwa! - dziewczyna odgarnęła kosmyki. Jej twarz była w opłakanym stanie - oczy miała zaczerwienione, a na policzkach ciemne strugi łez zmieszanych z tuszem do rzęs. - Z kim to było, Bill?!
Chłopak milczał, zawstydzony.
 - No, słucham!
 - To... no wiesz, raz z Jodie... i Zoe... i Megan... ech, raz z Dani, i Sam... no, z Sam dwa razy... Ale Lisabeth, to stare dzieje!
 - Stare, nie stare, nie obchodzi mnie to! Jasna cholera! Bill, ja ci ufałam! A teraz wychodzi na to, że zdradzałeś mnie z moimi najlepszymi przyjaciółkami. Co więcej, wszyscy o tym wiedzieli!
 - Lizzy...
 - Zamknij się i nie nazywaj mnie tak! Chociaż raz przestań! Najpierw robisz mi wyrzuty, że chcę pojechać do Bridgeport, żeby nagrać wymarzoną płytę, a potem wychodzi na jaw, iż zdradzałeś mnie z połową mojego zespołu! I nikt jakoś nie pofatygował się, żeby mi o tym  powiedzieć!
Bill unikał jej wzroku, czując w sercu narastającą panikę.
 - Przepraszam... - szepnął. - Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
Dziewczyna przełknęła ślinę. Po jej policzkach popłynęły świeże łzy.
 - To koniec.
Chwilę trwało, nim dotarło do niego, co właśnie zrobiła.
 - Znaczy... zrywasz ze mną? - wyartykułowanie tych słów stało się trudniejsze, niż nawet wzięcie do świadomości ich znaczenia.
 - A co mam, do cholery, zrobić w tej sytuacji?
Chłopak pomyślał, że zaraz pęknie mu serce.
 - Ale, Lisa...
 - Jutro rano jadę do Bridgeport. Sama. A teraz pójdę do domu i zamknę drzwi na klucz.
 - Lisabeth, ja...
Lecz dziewczyna odwróciła się już i odbiegła korytarzem, nie dbając o szloch wydzierający się jej z gardła, ból złamanego serca oraz łzy znaczące jej policzki.

***

Tymczasem w pokoju reszta grupy rozmawiała, flirtowała i zamartwiała się. Chociaż to ostatnie robiły głównie winne członkinie zespołu. Rozmawiała niemal cała reszta, prócz wykłócających się Leenie i Crispina oraz flirtujących Melly i Kristena. Żeby rozruszać trochę atmosferę, ktoś włączył muzykę.

His name is Tony
He's from Milano
He whispers softly in my ears in Italiano


 - O nie... - jęknęła Susan. - Tylko nie tooooo!

He never leaves me
Cuz Im his Cinderella
He says that I'm his only one molta bella


 - Co, nie lubisz jej? - Ian dał swojej dziewczynie kuksańca.
 - Nie! Ciągle puszczają ją w radiu, jest beznadziejna. Crispin, wyłącz to!
 - Nie słucha cię - Ripp machnął głową w kierunku kąta, w którym rzeczony chłopak wciąż sprzeczał się z Leenie. - Zauroczyły go względy panny Moral.

He follows everywhere I go and calls me baby...
This little Gigolo has got me going crazy


W tym momencie panna Moral spoliczkowała Crispina i demonstracyjnie odeszła na drugi koniec pokoju.
 - Ale... Leenie! - zawołał za nią.
 - Chcesz w drugi policzek?
 - Przecież ja tylko...
 - Nie, nie umówię się z tobą! - krzyknęła. - Kristen, idziemy do domu!

I just can't get him off my mind, he's so amazing!
My heart says "Yes", my mind says "No,
Just let him go, go, go!"

Ale Kristen jej nie słyszał, był zbyt zajęty Melly.
 - No cholera! Kristen! Ziemia do Kristena!
Kiedy chłopak nadal wykazywał brak zainteresowania wściekłością siostry, ta bezsilnie tupnęła nogą.
 - Proszę bardzo! Idę sama! I biorę samochód.
To zadziałało. Kristen spojrzał na dziewczynę.
 - Co? Nie! - a gdy ta odbiegła z kluczykami, rzucił się za nią. - ODDAWAJ!!!
 - Luz, Kristen - Ian klepnął go po ramieniu. - Podwiozę cię.

Oh, mamma mia, he's Italiano!
He's gonna tell me a million lies...

Sally zmarszczyła brwi.
 - Kojarzycie do tego teledysk? - wskazała na wieżę stereo.
Większość przytaknęła.
 - No to nie macie wrażenia - ciągnęła dalej dziewczyna - że on jest, tak jakby, o Billu?
Giselle zamrugała.
 - Co?
Z resztą nie tylko ona była zdezorientowana. Nawet Melly udało się skupić myśli na czymś poza Kristenem.

Oh, mamma mia, he's Italiano!
I love the way when I look in his eyes


Sally opadły ramiona.
 - Serio nie widzicie połączenia? Laska bierze ślub, a jej facet zdradza ją podczas wesela. W stylu Billa, nie?
Brwi Megan uniosły się aż po grzywkę.
 - Ty... naprawdę dostrzegasz tu jakieś połączenie?
 - Tak?
 - To trochę okrutne, nie uważasz? - odezwała się Giselle.
 - Prawda bywa bolesna - Sally przyjrzała się jej dobrze. Nigdy nie lubiła tej dziewczyny, a teraz, gdy zaczęła chodzić z Rippem, figurowała na oficjalnej czarnej liście.
 - Lepiej nie mów tego przy Billu - poparł blondynkę Sean. - Wkurzy się i załamie równocześnie. A co jak co, grasz w zespole jego dziewczyny.
 - Już nie dziewczyny - odparł Bill grobowym głosem.
Wszystkie głowy odwróciły się w jego stronę. Kristen odlepił się od Melly, Ripp puścił dłoń Giselle. Ktoś wyłączył muzykę.
Chłopak wyglądał jak kupka nieszczęścia. Miał tak smutną minę, że aż ściskało serce, jego oczy były zaczerwienione. Wszedł do salonu ze spuszczoną głową. Od razu podszedli do niego Ripp, Crispin i Sean. Poprowadzili go do najbliższej sofy, na którą opadł ciężko. Zayn przestał obściskiwać się z Stellą; mimo wrodzonej wredoty po prostu nie miał serca robić tego na oczach załamanego kolegi.
 - Zerwała z tobą? - wyszeptała Ophelia. Chłopak tylko pokiwał głową.
 - A to szu... - zaczęła Sally, ale Megan ze wściekłą miną zatkała jej usta dłonią.
Ripp był rozdarty. Nie wiedział, komu bardziej współczuć - czy z pewnością zranionej Lisabeth, którą nawet polubił, czy równie zranionemu Billowi. Wiedział, że chłopak zrobił bardzo źle i zasłużył na to, by Lisa tak go potraktowała, ale z drugiej strony złamane serce kolegi przypominało mu o tym, jak się czuł, gdy Stella zostawiła go trzy lata temu.
Teraz dopiero w pełni zrozumiał, jak musiał cierpieć jego ojciec po śmierci matki.
 - C-co z nią? - spytała cicho Zoe, nie wiedząc, czy powinna.
 - Jutro jedzie do Bridgeport, sama. - odpowiedział Bill, ocierając łzę spływającą mu po policzku. Wszyscy taktownie udali, iż nic nie zauważyli.
 - Sama? - wyrwało się Megan. - Ale przecież...
 - ...mieliśmy jechać tam wszyscy za dwa tygodnie... - dokończyła cicho Samantha. - Aż tak jest na nas zła?
 - Myślę, że przede wszystkim potrzebuje czasu - stwierdziła Ophelia. - Wybaczcie, ale myślę, że w ciągu najbliższych kilkunastu dni lepiej do niej nie dzwońcie. Nikt, kto... no wiecie.
 - Uważasz nas za idiotów? - zaatakowała Susan, ale Megan zgromiła ją wzrokiem (nadal zatykała Sally usta).
 - To nie czas na kłótnie, Suz.
 - Dokładnie - poparł ją Sean. - Wiecie co... zbieram się do domu.
 - Ja też - westchnął Ripp. - Mogę zabrać trzy osoby, bo więcej nie zmieści mi się w aucie. Ktoś chce podwózkę?
 - Ja proszę - westchnęła Giselle.
 - Ja również, gdybyś mógł - odezwała się Zoe.
Stella przez długą chwilę biła się z myślami, po czym jęknęła głucho.
 - Mnie też weź, poproszę - powiedziała z niechęcią. - Nie uśmiecha mi się trucht przez pustynię o ciemku.

***

Ktoś zastukał w drzwi do mieszkania. Lisabeth przymknęła oczy.
 - Kto tam?
Po chwili wahania odezwał się nieco przytłumiony głos Sally.
 - Lisabeth, Bill chce tylko...
 - Nie! - wrzasnęła dziewczyna wraz z kolejną falą łez. - Gówno mnie obchodzi, czego chce Bill! Słyszysz, Carter? GÓWNO!
Pukanie nie powtórzyło się aż do chwili, gdy matka wróciła z pracy około pierwszej w nocy.
 - Lisa? Nie śpisz? - powiedziała cicho. Gdy nie doczekała się odpowiedzi, westchnęła z irytacją. - Prosiłam ją, żeby nie zamykała na noc drzwi!
 - Nie śpię, mamo.
Przez chwilę Joyce Depter przetwarzała te informacje.
 - A... to w takim razie mogłabyś mi otworzyć?
Po niecałej minucie matka stała już w sieni.
 - Co się stało, kochanie? - zapytała z troską, widząc ślady łez na policzkach córki.
 - Ja... Mamo, jadę jutro do Brigeport. Gdybyś była tak miła i mogła mnie zawieść na lotnisko...
 - Chwila, Liz. - Joyce przyjrzała się jej z uwagą. - Miałaś jechać do Bridgeport razem z zespołem za dwa tygodnie!
 - Ja muszę, mamo! - zawołała z rozpaczą. - Muszę... muszę się stąd wyrwać!
 - Och, Lisa... - kobieta przytuliła ją. Dziewczyna rozszlochała się. Przeszły do kuchni i przy gorącym kakao Lisabeth opowiedziała jej wszystko.

_______________________
Od autorki:
Jak widzicie, dużo się działo. Oto druga część prezentu rocznicowego! Mamy nadzieję, że za rok, przy okazji świętowania drugich urodzin opowiadania, spotkamy się w powiększonym składzie!
Piosenka to Mamma Mia - Elena feat. Glance.

1 komentarz:

  1. Pierwsza część zdecydowanie lepsza, ta wygląda jak scenariusz do 1946385037593 odcinka brazylijskiego serialu.

    Qwan

    OdpowiedzUsuń